Szczyty Korony Gór Polski: Wielka Sowa

Korona Gór Polski brzmi dumnie. Jednak nie wszystko złoto co się świeci! Jak to jest z tą Wielką Sową? 


Przeprowadzając się na Dolny Śląsk, miałam gdzieś w głowie zaplanowane cotygodniowe wyprawy po Karkonoszach i Sudetach. Nigdy w tych okolicach nie byłam to i ciekawość tego terenu była duża. Studia oraz praca zweryfikowały moje możliwości oraz plany.
Nie zapomniałam o swoich postanowieniach, dlatego gdy podczas jednych ćwiczeń terenowych w poszukiwaniu unikatowej roślinności, mieliśmy całą grupą zdobyć przy okazji Śnieżkę, to nie mogłam się tego doczekać. Ja jako dziewczyna, która dużo chodziła po Bieszczadach, miałam dwa skojarzenia z górami: zero ludzi i morze zieleni. Idąc zatem na Śnieżkę, wypatrywałam tego co już znałam. Jednak stojąc na szczycie, coś mi nie grało... Za dużo ludzi, za mało zieleni. 
Jednym słowem byłam rozczarowana. Jest to dość niemedialne, by być czymś rozczarowanym, a już zwłaszcza jeżeli chodzi o podróże. Jednak tak, byłam rozczarowana. Znana mi z Bieszczad panorama zieleni oraz połonin, zmieniła się po jednej stronie w płaskowyż, na którym zdążały całe pielgrzymki osób, by zdobyć popularny szczyt, a po przeciwnej stronie widok był na nizinę śląsko-łużycką, gdzie można było zobaczyć oddalone o wiele kilometrów domy, fabryki, miejsca pracy. Co prawda nowy widok, zrobił na mnie wrażenie, jednak byłam nim tak zaszokowana, że wolałam już widok na płaskowyż. Ruszając dalej, schodząc czeską stroną do Polski, mijałam oczywiście wiele lepszych i gorszych widoków. Niestety, oszołomienie i zawiedzenie po pierwszym wrażeniu zostały. Po tej wyprawie zniechęciłam się nieco do tych gór. Sytuacja się zmieniła, gdy musiałam pisać pracę magisterska, której tematem były stare, nieczynne już kopalnie. Chcąc, nie chcąc przełamałam swoje bariery i zapoznałam się nieco z Sudetami. Wrażenie? Wszystko zależy od miejsca do którego się przyjedzie.

Co z tą Wielką Sową?


No tak! Pomysł na wyjazd zrodził się zaledwie dzień wcześniej. Stwierdziłam, że trzeba przełamywać swoje stereotypy, więc skoro zapowiada się dzień jak z obrazka, z złotą polską jesienią w tle, to może dla odmiany wezmę pod lupę Sudety! Tak też się stało. Mapa wylądowała na stole i zaczęłam ją bacznie przeczesywać w poszukiwaniu idealnego szczytu. I oto jest! Wielka Sowa! Trasa idealna na jeden dzień. 

W drodze na szczyt Korony Gór Polski - Wielką Sowę

Cała przygoda zaczyna się w Walimiu, ale wcześniej musiałam zerknąć na dojazd oraz zorganizować transport. Pierwsze co zrobiłam to sprawdziłam stronę e-podróżnik, jednak ta w ogóle nie rozpoznaje nazwy Walim. Poszperałam na necie i co prawda jakieś autobusy tam jeżdżą, ale dopiero z Wałbrzycha, co utrudnia i wydłuża całą sprawę. Musiałam przesiąść się do samochodu, a nim z Wrocławia do Walimia jest tylko 1,5 godziny drogi.
Na marginesie sama wieś jest ciekawa pod dwoma względami. Pierwszy z nich to taki, że krzyżuje się tu wiele szlaków turystycznych, a także szlaków rowerowych i MTB. Drugi zaś jest taki, że Walim znany jest z sztolni oraz kompleksu podziemnego Włodarz, którego nie widziałam jeszcze, ale wiele słyszałam, czytałam, dzięki czemu jest na liście moich miejsc, które chcę zobaczyć. 
Wracając do tematu, po dotarciu na miejsce, wybrałam drogę na szczyt, która najpierw biegła zielonym szlakiem, prowadzać mnie do Przełęczy Walimskiej, gdzie jak się okazało miał miejsce Rajd Pieczonego Ziemniaka. Następnie obrałam niebiesko oznaczoną trasą, by dotrzeć na Wielką Sowę. Nieco przed szczytem warto obrócić się za sobie i zerknąć na panoramę, która przedstawia nizinę wraz z znanym mi już obrazem oddalonych domów, miast i miasteczek. Widoczność nie jest najlepsza. Przyczynia się do tego pył, który unosi się nad tymi miastami, i który widać gołym okiem. Jednak przechodzące obok mnie rodziny są nim zachwycone, pokazując dzieciom tą panoramę, mówią:
- Karolinka! Odwróć się! Zobacz jaki piękny widok! 
Na pewno lepszy, niż gdyby miała patrzeć na bloki rosnące wokół niej. Mam jednak plan zdobycia Wielkiej Sowy, więc ruszam dalej po drodze mijając Strzyżnę. Polecam ją, bo rozciąga się z niej szeroka panorama i to wcale już nie na nizinę, tylko na mniejsze i większe górki. Widoczność również nie najlepsza, ale przynajmniej są górki.

Strzyżna. Jak miło znów zobaczyć górki!

Zdobywając Wielką Sowę, byłam po raz kolejny zaskoczona. Otóż szczyt jest ulokowany między drzewami na polanie, więc widowiskowej panoramy nie uświadczyłam. Za to na szczycie są ulokowane trzy wiaty, w których ludzie palili ognisko i piekli kiełbaski. Dookoła jest wiele ławeczek połączonych z stołem, gdzie większość robi przerwę i spożywa swoje zapasy. Spotkałam się już ze schroniskami na szczytach, gdzie faktycznie ludzie tłumnie odpoczywają, jednak pierwszy raz spotykałam się z wyznaczonym miejscem na ognisko, gdzie wiele osób z tego korzysta. Z jednej strony ciekawa opcja, ale z drugiej czy na pewno jest to odpowiednie miejsce na tego typu atrakcje? Ponad to na szczycie stoją dwie wieże, jedna telekomunikacyjna oraz druga, betonowa, 25-metrowa wieża widokowa, wybudowana w roku 1906r. Wieża jest symbolem miasta Pieszyc i znajduje się w jego herbie. 

Szczyt Korony Gór Polski z małym defektem

Korona Gór Polski została ustanowiona w 1997 roku. Jest to lista na której znajduję się 28 najwyższych szczytów z wszystkich pasm górskich z Polski. Wielka Sowa również należy do tego zaszczytnego grona. Jest bowiem najwyższym szczytem Gór Sowich, liczącym sobie 1015 m n.p.m. Jaki jest zatem haczyk? Ten jeden z najwyższych szczytów Polski, ma najbardziej zniszczony ekologicznie drzewostan. Widać to idąc szlakiem i obserwując martwe drzewa, które tworzą charakterystyczny obraz dla lasu po kwaśnym deszczu.

Po odpoczynku i nacieszeniu się widokiem gór, pora wracać do samochodu. Trasę powrotną obieram przez Małą Sowę oraz Jelenią Polanę. Tuż przed wejściem do Walimia, mijam strumień, obok którego znajduję kamień z podróżniczą mądrością. Robię jeszcze zdjęcie i wracam do Wrocławia.


Mądrości z podróży

Komentarze