Tropem Korony - odc. 5 - Śnieżka

Długo myślałam nad tym, który szczyt Korony Gór Polski wybrać na kolejną wyprawę. Po ostatnim wyjeździe na Orlicę, chciałam poprzeczkę nieco podnieść, dlatego wybór padł na Śnieżkę, czyli najwyższy szczyt Karkonoszy, którego wysokość liczy 1602 m n.p.m. Śnieżka to także najwyższy szczyt Czech, co oznacza, że na moim koncie pojawił się pierwszy szczyt Korony Europy. 


Śnieżka

Wyjazd i trasa

Do Karpacza z Wrocławia można dotrzeć na dwa sposoby: samochodem albo autobusem. Jedyny bezpośredni autobus do Karpacza odjeżdża o 6:45. O powrót w cale nie jest łatwiej, gdyż wszystkie autobusy kursujące popołudniu są z przesiadką w Jeleniej Górze. Podróż autobusem zajmuje ok. 3 godzin w jedną stronę. Koszt podróży z i do Wrocławia wynosi tyle samo co musiałabym wydać na benzynę. Patrząc na to z perspektywy czasu i pieniądza, wsiadłam do samochodu i dotarłam do Karpacza. 



Pierwszy raz na Śnieżce byłam ok. 5 lat temu. To co zapamiętałam z tego wyjazdu to tłum ludzi i wybrukowany chodnik, prowadzący na sam szczyt. Mając na uwadze zbliżający się weekend majowy, a przed oczami masę ludzi przelewającą się przez Równinę, zdecydowałam się ruszyć na szlak dwa tygodnie przed majówką. To był dobry pomysł, bo do samego Domu Śląskiego spotkałam może z 20 osób.
Nie wszystko jednak było tak, jak sobie wymyśliłam. 
Planując zdobyć Śnieżkę, chciałam wejść szlakiem czerwonym od Rozdroża Łomnickiego. Jednak ze względu na zagrożenie lawinowe i oblodzenie, szlak był czynny tylko do Schroniska PTTK "Nad Łomniczką". W związku z tym, swoją przygodę rozpoczęłam na czarnym szlaku, którym dotarłam do Białego Jaru. Stamtąd chciałam wyruszyć do Schroniska Strzechy Akademickiej, ale żółty szlak również był zamknięty, z tych samych powodów. Nie mając innego wyboru, pozostałam przy czarnym szlaku. Jednak wszystko zostało wynagrodzone widokami, ponieważ od Białego Jaru, praktycznie cały czas można podziwiać cudowne widoki. 

W drodze na Śnieżkę


Trasa nie jest wymagająca, choć nieco stroma. Na szczyt prowadzi najpierw ubita, ziemista, a następnie kamienista droga. O tej porze roku, czyli pod koniec kwietnia, od Białego Jaru zalega jeszcze śnieg, a fragmentami nawet lód, o czym miałam przyjemność się przekonać. 
Sama droga naprawdę nie jest trudna, gdyż nawet dzieciaki dumnie kroczyły nią bez marudzenia. Jednak czasem wszystko komplikują ludzie, dorośli ludzie. Śnieżka to nie jest pagórek, na który wejdziemy w sandałach, albo adidasach. Jednak są ochotnicy, którzy sami chcą to sprawdzić. Do tej pory nie wierzyłam, że są śmiałkowie, którzy jednak zaryzykują i wejdą na szczyt w półbucikach i eleganckich kurtkach. Teraz te cuda widziałam na własne oczy. 
Do Schroniska "Dom Śląski", nie było najgorzej. Co prawda było ciepło i nawet ja szłam w samym long sleeve'ie, ale po drodze minęłam Pana porozbieranego do rosołu, Panią prawie w stroju kąpielowym, ale rozumiem, że było ciepło, a wiejący chłodny wiatr im nie przeszkadzał. Jednak na samym podejściu na Śnieżkę, które co prawda jest w kamieniu, ale o tej porze roku było po części i oblodzone i zaśnieżone, była rzeź. Nikt nie poczeka, nikt nie przepuści, wszyscy muszą zejść lub wejść tu i teraz. Ludzie w adidasach, nie mogą się poruszyć, bo ślizgają się na oblodzonej powierzchni. Utknęłam w korku. Po prostu. Samo podejście pod szczyt zajęło w sumie ok. 30 minut.
Po 3 godzinach marszu, udało się stanąć na Śnieżce - 7. szczycie z kolekcji Korony Gór Polski i 1. z Korony Europy. Zmęczenie dało się we znaki. 


Profil trasy - Śnieżka
Na samym szczycie nie spędziłam wiele czasu, bo wiatr był bardzo silny. Ciepła czapka zimowa i rękawiczki to wcale nie przesada, by ze sobą zabrać. Po zrobieniu zdjęcia, które potwierdza, że szczyt zdobyłam, skierowałam się tak szybko jak mogłam do Domu Śląskiego. Zmarznięta zajęłam stolik i czekałam na cudowny napój, czyli gorącą czekoladę z wiśniówką oraz smażony ser. Połączenie może nieidealne, ale osobno weszło jak złoto! Pochłonęłam posiłek dość szybko, bo przecież w górach wszystko smakuje lepiej.
I tak nieco rozleniwiona osiadłam w kącie i z pyszną czekoladą, koiłam duszę widokiem szerokiej panoramy gór.

Po należytym odpoczynku, czas na zejście do Karpacza. Trasą Was nie zaskoczę, bo nie było w czym wybierać, zatem skierowałam się na ponownie na czarny szlak. Mimo to, trasa ta, to na pewno ciekawa propozycja na jednodniową wycieczkę, nie tylko dla tych, którzy kolekcjonują szczyty Korony Gór Polski.

Zmęczenie, góry, satysfakcja! 

Komentarze